Parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lęborku
" Do Serca Twego racz nas przytulić , w Twym Sercu na wieki racz nas zachować. "
15 listopada 2009 roku o godzinie 12.00 odprawiono w naszym kościele parafialnym mszę św. w intencji górników których wcielono do Wojskowych Batalionów Górniczych.
Mszy przewodniczył ks. proboszcz Tomasz Król, oraz ks. Józef i ks. prałat Franciszek Fomela
z Bożego Pola.
We mszy uczestniczyli byli żołnierze batalionów pracy, oraz Senator Kazimierz Klejna,
Poseł Witold Namyślak, Wice Starosta Powiatu Wiktor Tyburski, Burmistrz Miasta Włodzimierz Klata,
delegacje z Słupska, Wejherowa i Bytowa, delegacja Kombatantów, związek Sybiraków, radni miasta
Lęborka oraz kompania Wojska Polskiego.
Po przywitaniu wszystkich zebranych ks. proboszcz przedstawił zarys historyczny powstania
Wojskowych Batalionów Górniczych.
Po mszy złożono wiązanki kwiatów pod pamiątkową tablicą poświęconą represjonowanym
żołnierzom górnikom, którzy przymusowo pracowali i ginęli w kopalniach węgla kamiennego, rud uranu i kamieniołomach w latach 1949 – 1959.
Ledwie skończyła się druga wojna światowa, a już polscy komuniści zajęli się grabieżą kraju.
W zamian za daną im władzę podpisywali ze Związkiem Sowieckim korzystne dla nich kontrakty.
Jednym z pakietów były umowy o dostarczeniu węgla.Sowieci płacili nam za jedną tonę tego
cennego wówczas paliwa - jednego dolara. Co nawet nie pokrywało transportu owej tony. Inna z umów
dotyczyła eksploatacji polskich złóż uranu.Polscy komuniści, korzystając z sowieckich wzorców, zapędzili
do pracy w kopalniach najpierw jeńców wojennych. W miarę ich zwalniania (1947-1949) kopalnie zaludniły się polskimi więźniami, skazanymi decyzją administracyjną na kilkuletnie pobyty w obozach pracy na terenie Polski. O tym, kto otrzymywał taki wyrok, decydowały wcześniejsze decyzje urzędów bezpieczeństwa publicznego.
W 1949 roku komunistyczne władze wojskowe powołały bataliony górnicze, opatrując je nazwą:"zastępcza służba wojskowa". I po raz kolejny kłamliwie informowano społeczeństwo, że do batalionów powoływani są ochotnicy, albo ci, którzy nie chcieli służyć w regularnych jednostkach wojskowych. Kto naprawdę miał trafiać, i trafiał, do batalionów, precyzował tajny rozkaz ministra
obrony nr 00-8, 01.02.1951: "[...] Do służby należy kierować poborowych pochodzących ze środowisk bogaczy wiejskich, wywłaszczonych obszarników, kupców, właścicieli przedsiębiorstw przemysłowych
zatrudniających siły najemne, właścicieli większych nieruchomości miejskich oraz synów byłych funkcjonariuszy bezpośredniego aparatu ucisku reżimu przedwrześniowego. Poborowych, którzy
według opinii organów bezpieczeństwa publicznego są wrogo ustosunkowani do obecnej rzeczywistości.
Poborowych, których rodzice, rodzeństwo lub żona byli karani przez organa Polski Ludowej za przestępstwa polityczne.[...] Poborowych, którzy utrzymywali kontakty z członkami najbliższej rodziny pozostającymi w krajach kapitalistycznych i zajmującymi wrogą postawę wobec Polski Ludowej".
Rząd komunistyczny zobowiązał się do dostarczenia Sowietom rud uranu z dolnośląskich kopalni
Początkowo w tych wyjątkowo niebezpiecznych dla zdrowia kopalniach zatrudniano jeńców, ale już w 1948 roku rozpoczęło się ich masowe zwalnianie. Utworzono w wojsku specjalne bataliony górnicze dla "uranowców": dziesiąty i jedenasty. Poborowych kierowały do nich urzędy bezpieczeństwa i Informacja Wojskowa. Szesnastolatek Waldemar Rysiński jako ochotnik chciał iść do artylerii. Niespodziewanie znalazł się w jednostce obsługującej kopalnię uranu. Dopatrzono się, że Rysiński "nie jest klasowy". W latach dwudziestych bowiem jego dziadkowie prowadzili sklep w Warszawie. "Ochotnik" przez trzy lata kopał rudę uranu. - Kazano nam przysięgać na wierność Związkowi Sowieckiemu i partyjnemu sztandarowi kopalni uranu - wspomina Rysiński. - Praca w kopalni trwała po dwanaście godzin. Nie pamiętam też, bym kiedykolwiek był najedzony.
Józef Giemza w końcu lat czterdziestych został powołany do wojska w Węgorzewie. Po pół roku
nienagannej służby znalazł się w jednostce w Kowarach. Poborowy Giemza dopiero po latach dowiedział się, że posłany został do kopania uranu, ponieważ miał rodzinę we Francji. - Nie można było pisać, że pracuję w jakiejkolwiek kopalni - wspomina. Wszystko, co działo się na terenie jednostki i w pracy, musieliśmy zachować w absolutnej tajemnicy.Pilnowali nas Rosjanie. Pod ubraniami roboczymi mieli swoje mundury i broń.Byliśmy dla nich niewolnikami i tak nas traktowano. Wyniesienie czegokolwiek z terenu kopalni, kamyczka wielkości łebka od szpilki, karano wywozem na Syberię. Przekonał się o tym Janusz Śliwiński, który "uranową służbę" w Kowarach rozpoczął w 1948 roku. Pierwszego tygodnia pracy zauroczył go zielono złoty kamień, który wziął za opal. Wyniósł go za zgodą majstra i sowieckiego oficera. Po przyjściu z pracy położył kawałek zielonej kopaliny na futrynie okiennej. Jedni koledzy radzili oddać kamień dowódcy,inni proponowali, by go ukrył. Młody szeregowy sycił się urokiem kopaliny. Tak pięknie zmieniała swe barwy w sztucznym świetle - opowiada Janusz Śliwiński. Długo jednak nie cieszył się jej widokiem. Rankiem oficer wezwał go do dowódcy. Czekała już na niego żandarmeria. Po południu stanął przed sądem wojskowym we Wrocławiu oskarżony o "grabież mienia narodowego i sabotaż przeciwko ZSRS". Rozprawa trwała kwadrans. Żołnierzowi nie pozwolono się w ogóle odzywać, nie zapewniono mu też obrony. Dostał piętnastoletni wyrok i po trzech tygodniach podróży, w bydlęcych wagonach i na barkach, znalazł się w sowieckiej Kołymie. Przez osiem lat kopał urobek w węglowych chodnikach.
Stefan Morawski marzył o tym, by zostać żołnierzem.Ucieszył się więc, kiedy w 1950 roku dostał wezwanie do jednostki wojskowej w Legionowie. Obojętne mu było, kto w Polsce rządzi. Rekrut
w pełni akceptował istniejący wówczas ustrój, ale nie zrozumiał jeszcze, dlaczego ma uczyć się życiorysów bohaterów armii sowieckiej. Na jednym ze szkoleń politycznych oburzony zapytał o to politruka. Następnego dnia radziecki dowódca polskiej jednostki kazał mu wystąpić przed szereg kompanii i powiedział: "Popatrzcie, oto wróg klasowy". I z takim przydomkiem już po kilku dniach wydobywał uran w Kowarach. - Tłukliśmy kilofami potężne skały i wrzucaliśmy do ołowianych beczek. Ruscy plombowali beczki i wywozili w nieznanym kierunku. Sześciu żołnierzy z bronią eskortowało jedną ciężarówkę.Przed promieniowaniem nic nas nie chroniło. Mieliśmy zwyczajne drelichowe ubrania, gumowe buty, czasami jakieś rękawice. Dziennie wydobywaliśmy kilkadziesiąt ton tego kamienia. Warunki na dole były bardzo ciężkie. Chodziło o jak największe wydobycie, więc nikt się nami nie przejmował. W 1951 roku zginęło ośmiu naszych kolegów. Napisano im w aktach: "Ku chwale Ojczyzny".Dochodziło często do wypadków. Trafiali chwilowo do szpitala i później wracali do jednostki - opowiada Giemza. - Nawet jeśli któryś z chłopaków był częściowo sparaliżowany albo z obciętą nogą czy ręką, to i tak pracował. Tylko na lżejszym stanowisku. Czasem robili nam badania lekarskie. Ale nikt nam nigdy nie mówił o promieniowaniu skał. Sądzili zapewne, że żaden z nas żywy z tych kopalń nie wyjdzie. W niektórych jednostkach odmawiano pracy. Zdarzały się nawet bunty.Okazywało się wówczas, że sami wyrazili zgodę na przedłużenie służby. Prawda była jednak taka, że "w ich imieniu" oficerowie pisali zobowiązania. A szeregowcy podpisywali, ponieważ mówiono im, że jest to zobowiązanie do pracy w niedzielę. Kilkuset zbuntowanym wytoczono procesy za wystąpienia "przeciwko obronności i sojuszom".
Bataliony zlikwidowano po dojściu Gomułki do władzy.Nie zniknęły one jednak z polskiej rzeczywistości całkowicie. W o wiele łagodniejszej formie istniały, jako jednostki Obrony Terytorialnej Kraju, do końca PRL.
Ogółem żołnierze batalionów pracy byli zatrudnieni w 60 kopalniach Dolnego i Górnego Śląska oraz zachodniej Małopolski. W szczytowym okresie w 1956 r. w WKG znajdowało się około 35 000 żołnierzy. Do czasu rozwiązania przez bataliony przeszło około 200 tysięcy żołnierzy-górników.
Około 1000 z nich zginęło.
Mateusz Wyrwich.
Warning: No images in specified directory. Please check the directory!
Debug: specified directory - http://parafia-nspj-lebork.pl/images/2009/15-11-2009